Hej Dziewczyny!
Dzisiaj zapraszam Was do przeczytania mojej recenzji o perfumach wyjątkowych.
Za wyjątkowe w tym przypadku uważam opakowanie, flakon, ale i całą resztę, tzn markę, zapach, trwałość, które lokują te perfumy w ścisłej czołówce udanych dzieł światowej sztuki perfumiarskiej.
Zacznę jednak od kartonowego pudełeczka, w którym ukryty jest DOT, całkiem spore w porównaniu z innymi opakowaniami o tej pojemności, czarno-czerwony lakierowany nieomal sześcian.
Oczywiście cały, jak przystało na nazwę zapachu, w kropkach, właściwie można by go określić jako stonowany i dostojny, gdyby nie to słodkie maleństwo, ni to motyl, ni biedronka, które zapowiadają, że w środku standardowo to na pewno nie będzie.
I rzeczywiście Marc Jacobs postawił na totalny odlot i to można by rzec dosłowny.
Patrząc na ten szalony flakonik, ma się wrażenie, że za moment on nam po prostu odleci, lekko i z gracją niesiony na skrzydłach motyla albo, nie będę się sprzeczała, biedroneczki.
Nie jestem pewna, czy dziewczyny z wysublimowanym poczuciem estetyki nie będą w pierwszym momencie lekko zdezorientowane.
Nagromadzenie kształtów, kolorów i niecodziennych elementów flakonu zmusza do zastanowienia się, czy przypadkiem nie została tu przekroczona cienka granica kiczu.
Muszę się przyznać, że i moje myśli w pierwszym momencie były mocno skrajne. Od prawie
dziecinnego zachłyśnięcia się nieomal bajkową urodą flakonu, po karcenie siebie, że łakomym okiem patrzę na takiego "cudaka".
Patrzyłam i patrzyłam i coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że dla mnie ta ślicznota jest genialna w swojej nietuzinkowości i pełnych pozytywnych skojarzeń, radosnych kształtach.
Zapach cudnie gra ze słodką urodą flakonu. Jest właśnie taki słodki, nazwałabym go nawet landrynkowym, ale w tym dobrym, uroczym tego słowa znaczeniu.
W pierwszym momencie nieoczekiwanie mocno owocowy, jak najbardziej w czerwonym, a nie zielonym kolorycie smaków i zapachów, bardzo soczysty, pikantny i na pewno ma w sobie coś z gorących zapachów tropików.
Zapach zaczyna się od nut owocowych, ulokowały się tu żurawina z pitają, zwaną również smoczym owocem.
Teraz docierają do nas bogaty, kwiatowy zapach jaśminu, miodowy kapryfolium i upojna woń kwiatu pomarańczy, tak może pachnieć tropikalny ogród w gorącą, słodką noc.
I baza, to czarowny romans mleka kokosowego z wonną wanilią i ze zmysłowym piżmem.
Ten zapach jest pełen mocy, słodkiej i niewinnej, ale wyrazistej, bujnej i bardzo trwałej. Ja czuję go na sobie jeszcze po wielu godzinach, to jego kolejna, niezwykle cenna cecha.
Gdybym miała te perfumy porównać do znanych mi i lubianych zapachów, bez zastanowienia nazwałabym je przyrodnią siostrą Be Delicious DKNY, tamte w zielonym typie słodyczy, te z kolei w czerwonej, jagodowo-musującej wersji, oba zapachy są w podobnym, słodko-owocowym typie.
Myślę, że w ten zapach najchętniej ubiorą się dziewczyny i młode kobiety, podejrzewam, że o nich myślał Marc Jacobs tworząc DOT. Niezobowiązujący, spokojnie można go nosić i codziennie na uczelni, ale też na wielkiej gali, czy podczas premiery w teatrze. Bardziej go kojarzę z letnimi klimatami, choć teraz, zimą, będzie dla nas taką namiastką i wspomnieniem gorących i słodkich dni.
DOT Marca Jacobsa znajdziemy tylko w tych najlepszych perfumeriach, na pewno spotkacie go w Douglasie, ręczę, że warty jest chociażby zapoznania się z nim, wszak nie co dzień powstają tak odlotowe zapachy w równie odlotowym flakonie.
30ml - 195zł
50ml - 299zł
100ml - 379zł
Zapraszam jeszcze do mojej Bardzo Kobiecej Galerii
Dzisiaj jeszcze kilka obrazów amerykańskiej malarki Jacqui Faye.
Pozdrawiam
Margaretka